Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Koszystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane na Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
Zamknij

Arsenał


Coetzee

Coetzee

"Laureat literackiej nagrody Nobla, jeden z najważniejszych współczesnych pisarzy, John Maxwell Coetzee..." jak brzmi zwykle notatka wydawcy na tylnej okładce jego książek, i jak zapewne widnieje na najnowszym dziele noblisty (najnowszym po polsku) które właśnie pojawiło się nakładem wydawnictwa Znak na półkach w księgarniach, chodzi o książke "Zapiski ze złego roku". Zaskakuje sam pomysł na książkę; Coetzee nie daje nam kolejnej powieści, ale krótki objętościowo przewodnik po samym sobie. W tej precyzyjnie skonstruowanej prozie, pełnej autobiograficznych odniesień, pisarz - nie tracąc dystansu do samego siebie - przeprowadza czytelnika po swoim życiu i światopoglądzie - notatki z przemyśleniami o współczesnym świecie, przeplatane sa z pisaną w pierwszej osobie opowieścią o Anyi, dziewczyną zatrudnioną do przepisywania nagrywanych na magnetofonie przemysleń niejakiego Seniora C. - za którym skrywa się autor. Polski czytelnik zaznajomiony (lepiej byłoby napisać oszołomiony) z prozą południowo-afrykańskiego pisarza (wspomnijmy tylko takie powieści jak: niezwykły pastisz Robinsona Crusoe, jakim jest Foe; Życie i czasy Michaela K. – powieść, za którą otrzymał pierwszy raz nagrodę Bookera; przejmująca aczkolwiek niepokojąca – jak całe chyba pisarstwo Coetzeego – Wiek żelaza; nostalgiczny Mistrz z Petersburga, powieść, której głównym bohaterem jest Dostojewski, do którego nie raz przyrównywany był sam Coetzee; i oczywiście Hańba, za którą po raz drugi został wyróżniony nagrodą Bookera, stając się pierwszym w historii pisarzem, który otrzymał tą – najważniejszą literacką nagrodę w Wielkiej Brytanii - dwukrotnie, oraz na koniec trylogia Sceny z życia prowincjonalnego, na którą, póki co składają się mocno autobiograficzne powieści: Chłopiece lata i wydana w zeszłym roku Młodość) po raz pierwszy ma możliwość poznać Coetzee’go jako literaturoznawcę czy też teoretyka/krytyka literackiego (kim jest zarówno z wykształcenia jak i z praktyki zawodowej; Coetzee uzyskał doktorat z lingwistyki na amerykańskim University of Texas w Austin, po powrocie do rodzinnego kraju, pisarz przez ponad dwadzieścia lat był profesorem literatury angielskiej na University of Cape Town w RPA). Podkreślmy, że po raz pierwszy w tak ostentacyjnej formie, jaką są eseje krytyczno-literackie serwuje nam Coetzee coś, co każdy uważny czytelnik, niewątpliwie odnalazł już na stronach jego powieści (w tej szczelinie, jaka tworzy sie w miejscu, w którym kończy się jeden, a zaczyna drugi akapit) refleksje lub auto-refleksje (co wcale nie musi być tym samym), będące wnikliwym namysłem nad szeregiem zagadnień takich jak: wyjątkowość aktu jakim jest pisanie, miejsce literatury w świecie: jej cel bąd? też jego nieustanny brak, rola samego autora i jego życia w powieści. Słowem, każda zapisana strona tekstu z jego książki, mniej lub bardziej, zarówno pod warstwą fabuły jak i w inscenizowanych na stronach jego powieści sytuacjach, rozważa złożone relacje między artystą a jego wytworem, językiem a rzeczywistością opisywaną, literaturą a światem. Jak trafnie pisał, w eseju poświęconym afrykańskiemu pisarzowi Michał P. Markowski: Tym jest literatura dla Coetzeego: dysputą ze światem za pomocą fikcji, która ma odniesienie do naszego świata, choć nie znajduje w nim ostatecznego rozstrzygnięcia. Nie chciałbym pomijać w tym miejscu niezwykłej - nazwijmy to - etycznej siły prozy Coetzeego; poruszania spraw z życia ludzkiego, dla których najczęściej nie ma języka - spraw ludzkiej egzystencji zwykle wstydliwie spychanych w cień milczenia, o których trudno mówić, a co dopiero pisać. Pozwolę sobie zacytować krótkie, ale w swej nacechowanej emocjonalnie lapidarności chwytające samą istotę rzeczy, zdanie Kingi Dunin, z jej tekstu poświęconego Hańbie Coetzeego: Sama jednak odczuwam głównie zazdrość. Czemu nikt u nas nie umie napisać takiej powieści? Powieści, w której jest wszystko: wnikliwa psychologia, ważne problemy etyczne i antropologiczne oraz nie ubrana w żadne folklorystyczne kostiumy współczesność, a w tle głęboka refleksja nad historycznym i politycznym dramatem południowej Afryki. Pokażcie mi jedną taką tutejszą powieść!!! W tej chwili interesuje mnie tylko sam pisarz, i to w momencie, w którym pochyla się nad biała kartką papieru. Dlatego też kilka następnych zdań poświęcę niewymienionej jeszcze przeze mnie, a będącej zarazem najdziwniejszą wśród książek Coetzeego, powieści Elizabeth Costello. To „powieść – nie powieść”, gdyż każdy z rozdziałów tej książki jest tylko sceną, aranżacją fikcyjnej sytuacji, w której umieszczona jest tytułowa bohaterka - sześćdziesięcioletnia australijska pisarka. W pierwszym rozdziale spotykamy ją na jakimś amerykańskim college’u, gdzie odbiera tytuł honorowy, dalej jest to luksusowy statek wycieczkowy, na którym zatrudnia się jako prelegentka, uniwersytet na którym pracuje jej syn, gdzie wygłasza wykład poświecony życiu zwierząt, w innym miejscu bierze udział w konferencji poświeconej problemowi zła. Każdy z tych rozdziałów jest tylko punktem wyjścia - w tej powieści-eseju - fabularnym przyczynkiem do przedstawienia i skonfrontowania ze sobą różnych poglądów, przewijających się we współczesnych intelektualnych debatach. Jednym z tych zagadnień jest sprawa pisarstwa, pisania, bycia pisarzem. W przedostatnim rozdziale Przed bramą, otwarcie inspirującym się opowiadaniem Franza Kafki pt. Przed prawem, nasza bohaterka/autorka postawiona przed trybunałem (sądem ostatecznym?) stara się określić sens swojej egzystencji, próbując udzielić odpowiedzi na pytanie: Co to znaczy być pisarzem? Początkowo udziela odpowiedzi: Jestem pisarką i piszę to co słyszę. Jestem sekretarką niewidzialnego, jedną z wielu w ciągu wieków. To moje powołanie: być sekretarką, której się dyktuje. Nie jest moja rolą zadawać pytania ani osądzać to, co się do mnie mówi. Ja tylko zapisuję słowa, a potem je wypróbowuję, sprawdzam ich d?więczność, żeby się upewnić czy dobrze usłyszałam. Lecz trochę pó?niej, podczas drugiego przesłuchania, w pewnym momencie, zapytana o to, czy przemawia w swoim imieniu, powtarza za Rimbaudem J a j e s t e m k i m ś i n n y m, dookreślając tym samym, co rozumie poprzez owo „niewidzialne”, a czym jest „inność”, bowiem jak mówi To właśnie inność jest wyzwaniem. Wymyślanie kogoś innego niż my sami. Stworzenie świata, w którym ten ktoś się porusza. W jednym z wywiadów (znajdującym się w książce Doubling the Point: Essays and Interview) Coetzee, w dość precyzyjny sposób mówi o tym, o czym - moim zdaniem - starał się napisać w cytowanych powyżej wypowiedziach. Posłuchajmy: Gdy piszesz – mam na myśli każdy rodzaj pisania – masz poczucie, czy zbliżasz sie do „tego”, czy nie... Naiwnością jest sądzić, że pisanie to prosty dwustopniowy proces: najpierw decydujesz, co chcesz powiedzieć, potem to mówisz. Przeciwnie, jak wszyscy wiemy, piszesz, ponieważ nie wiesz, co chcesz powiedzieć. Pisanie odsłania przed tobą to, co chciałeś powiedzieć na początku. W rzeczywistości czasami wytwarza ono to, co chcesz lub chciałeś powiedzieć. Może ono ujawnić (albo wyrazić) coś całkiem innego od tego, co myślałeś (albo przeczuwałeś), że chcesz powiedzieć na początku. W tym sensie można powiedzieć, że pisanie pisze nas. Pisanie pokazuje lub stwarza (i nie zawsze jesteśmy pewni, czy można odróżnić jedno od drugiego) nasze pragnienia sprzed chwili.

Copyright by Arsenał 2022

code by Software house Cogitech