Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Koszystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane na Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
Zamknij

Arsenał


26 X 1890 zmarł Carlo Collodi

26 X 1890 zmarł Carlo Collodi

Jego nazwisko znają wszystkie dzieci, choć większość z nich nie wie, że Collodi, to nie prawdziwe nazwisko autora ich ulubionej książeczki „Pinokio”, a jedynie pseudonim artystyczny, przybrany na pamiątkę miejsca, z którego pochodziła jego matka – toskańskiego miasteczka Collodi. Carlo Lorenzini, (bo tak się nazywał naprawdę), urodził się i umarł we Florencji, ale nie był typowym florentyńczykiem, bo bardziej niż kariera bankiera pociągała go sztuka pisania.Nie cechowały go także  typowe dla mieszkańców Florencji;  zapobiegliwość , praktyczność i trzeźwość – pielęgnował inne „cnoty”, jedną zaś szczególnie intensywnie: lubił zaglądać do kieliszka.

„Pinokia” pisał w odcinkach dla gazetki wydawanej dla dzieci. Kiedy umierał, nie był  świadomy ani trochę szalonego  powodzenia, które wkrótce i po dziś dzień towarzyszyć będzie wymyślonej przez niego opowieści.

A tej, któż nie zna?
Czy jest jeszcze ktoś, kto potrafi czytać, a  nigdy nie czytał o pajacyku wystruganym z kawałka drewna, który chce miło spędzać czas, który, (jak to dziecko), potrafi być nieczuły, niefrasobliwy, naiwny, i skłamać też nieźle potrafi, ale który ma przecież dobre serce, uczy się być wrażliwym, potrafi być wdzięczny, odważny i ma w sobie wiele miłości do ojca?
To raczej niemożliwe. A nawet jeśli mały czytelnik sam nie czytał, na pewno przeczytano mu tę opowieść. A nawet jeśli nie przeczytano, na pewno miał okazję widzieć ją przeniesioną na ekran, czy to w postaci kreskówki, czy też, w postaci filmu fabularnego.
A gdyby i tego zabrakło, włoskie dzieci, mają jeszcze jedną szansę zetknięcia się z tym niezwykłym bohaterem dziecięcej wyobraźni; otóż trudno znaleźć w Toskanii sklep z pamiątkami, stragan uliczny, ryneczek, salon z zabawkami, w którym nie uśmiechałyby się do klientów drewniane, pomalowane na czerwono pajacyki. Musi wtedy paść pytanie, skąd ich aż tyle, i co oznaczają.

„Pinokio” jest opowieścią uniwersalną; każdy w przygodach zbierającego doświadczenia drewnianego pajacyka, w którym budzi się ludzkie serce, który staje się po prostu zwyczajnym chłopcem, dostrzeże jakąś opowieść tylko dla siebie samego, taką, którą najlepiej on sam rozumie, czuje, przeżywa. (Może tym należy tłumaczyć fakt, że mimo upływu lat  ta opowieść nic a nic się nie starzeje, że czytają ją na nowo wciąż nowe pokolenia dzieci).

Nas najbardziej urzeka opowieść jednego z tłumaczy literatury włoskiej, Jarosława Mikołajewskiego, który  kilkanaście zdań poświęconych książeczce Collodiego zakończył  kiedyś słowami;
„dla mnie jest to książka o poszukiwaniu osobistego dna (nie DNA - pajac jest drewniany). O wielkim, bolesnym skarbie, jakim jest własne doświadczenie okupione utratą. O tym, że żadne dno nie jest wystarczająco głębokie, żeby nie mogło być pod nim następnych. I że im głębiej się spadnie, tym bardziej rozległe roztacza się nad nami niebo. To książka przeznaczona na wieczność, na każdą porę dnia, nocy i życia.”

Taka jest cecha wielkich  opowieści; że są one na wieczność, „na każdą porę dnia, nocy i życia". I taką opowieścią może być też opowieść o ożywionym pajacyku, o „kawałku drewna”, w którym zaczyna bić, ( jakże mocno!), ludzkie serce.

Copyright by Arsenał 2022

code by Software house Cogitech